Zwariowany świat
Mam na imię Zosia. Nie lubię tego imienia, to fakt
ale dobrze, że mama nie nazwała mnie Hildegarda albo Kunegunda. Chodzę do 6
klasy. Nie lubię chodzić do szkoły jak większość dzieci, za to bardzo lubię
rozmyślać o różnych ciekawych zjawiskach takich jak np. włos w mojej owsiance.
Co mogę jeszcze o sobie powiedzieć? Mam dwie siostry
Helę i Marysię. Hela ma 11 lat i okropnie lubię się z nią bawić! Jest miła i
zawsze przed snem rozmawiamy, śmiejemy się i częstujemy czekoladą Oreo kupioną
w sklepiku szkolnym. Za to z Marysią nie mam tak dobrego kontaktu jak z Helą.
Mary ma 16 lat i chodzi do pierwszej klasy liceum. Ta dziewucha potrafi być
naprawdę wredna! Śmieje się, dogaduje i przezywa kiedy ja i Hela chcemy się
pobawić albo po prostu porozmawiać! Oprócz moich sióstr mieszkam jeszcze z
moimi kotami Benkiem i Ryśkiem, no i oczywiście z rodzicami.
Pewnie chcecie wiedzieć jak wyglądam. Hmmm… nie
jestem żadną pięknością. Mam niebieskie oczy, piegowaty nos, krótkie włosy… No
właśnie! Włosy! Moja fryzura jest dość… oryginalna! Niektórzy wolą być
symetryczni, ale ja wygoliłam włosy z jednej strony. Czy moi rodzice zgodzili
na taką fryzurę? Pewnie! Mówili, że to dobry pomysł! Na czym skończyłam? Aha!
Krótkie włosy, okrągły (niestety) brzuch i czarne okulary na nosie.
Zdarzyło się to tydzień temu. W sobotę. Siedziałam w
parku na ławce i rozmyślałam nad tym czy tak naprawdę zwierzęta wiedzą, że są
jednym z gatunków zwierząt na świecie i ich brak wywołałby katastrofę. Rozmyślałam
nad tym, aż nagle na ścieżce pojawił się dwunastoletni rudzielec, którego
często widywałam w warzywniaku koło domu, ale nigdy bliżej nie poznałam.
-Cześć! Coś się stało?- zapytał.
-My się znamy?- odpowiedziałam nie przestając rozmyślać.
-Widziałem cię w warzywniaku!- zawołał rudzielec
-Wiem- wycedziłam przez zęby, bo rudzielec zaczął mnie wkurzać.
-Coś się stało?- powtórzył rudy.
-A miało się stać?- powiedziałam z ukrywaną irytacją.
-Nie, ale siedzisz już tu trzy godziny więc pomyślałem, że…- nie
dokończył rudzielec, bo zerwałam się z ławki.
-O kurka rurka! Spóźnię się na anglika!- krzyknęłam i pobiegłam na
zajęcia. Następnego dnia, gdy przyszłam
do szkoły rudzielec czekał na mnie przy wejściu.
- Hejka! Jak tam anglik?- zapytał.
- Słuchaj no, rudy! Nie chcę się z tobą przyjaźnić. Jasne? Odczep się!-
nie wytrzymałam.
-Szkoda, bo moglibyśmy chodzić do warzywniaka i z powrotem!- tego już
było za wiele!
-Odczep się ode mnie! Mówię niejasno?! Nie lubię cię rudy!- wrzasnęłam
i poszłam do klasy.
Gdy wróciłam do domu zjadłam obiad, wyszłam do
ogródka, wdrapałam się na drzewo i chciałam dokończyć rozmyślanie, które
ostatnio przerwał m rudy, gdy nagle zobaczyłam coś dziwnego. Białe obłoki płynęły w żółwim tempie tylko
jeden kręcił się w kółko. Coś ze mną nie tak? Pytałam sama siebie. Co się ze
mną dzieje? Czy to w ogóle możliwe? Może… nagle zakręciło mi się w głowie i
spadłam z drzewa. Otworzyłam oczy.
Leżałam na łące pełnej kwiatów. Różowe obłoki płynęły wolno po błękitnym
niebie. Przede mną stał staruszek. Podpierając
się rzeźbioną laską podszedł do mnie i powiedział:
-Ja jestem Bóg!
-Umarłam?!- przeraziłam się.
-Nie. Przybyłaś tu tylko na chwilę- wytłumaczył mi Bóg.
-Ale po co?- zapytałam.
-Marcel – chłopak którego spotkałaś
w sklepie. Proszę cię o rozmowę z nim, ponieważ teraz ma pewien problem i szuka
ratunku u ciebie- odpowiedział Bóg.
- Ale czemu u mnie?! My się tak naprawdę nie znamy!- krzyknęłam.
-Zapytaj go- usłyszałam i przebudziłam się. Leżałam w szpitalu. Nade mną
stała mama, tata i…rudy!
-No cześć!- krzyknął rudy.
-Cześć! - odpowiedziałam – Mamo, tato wyjdziecie na chwilę? Chcę
pogadać z rudym.
Pomogłam Marcelowi, ale zabronił mi opowiadać o
swoim problemie, więc niestety nie mogę o tym napisać. Teraz jesteśmy przyjaciółmi
i trochę mi głupio, że krzyczałam na rudego, ale mi wybaczył!