wtorek, 25 marca 2014

Ferie z mą niekwestionowaną mamą

Gdy już wróciłam z Głodowa to od razu wyjechałam z mamą i siostrami. Z mamą pojechałam na Warmię. Jechałyśmy, jechałyśmy i jechałyśmy aż dojechałyśmy do AGROTURYSTYKI! Czemu akurat do AGROTURYSTYKI a nie do agroturystyki potem się dowiecie. Najpierw gdy zaparkowałyśmy przyszedł do nas uśmiechnięty pan i powiedział, że mamy zaparkować troszeczkę dalej no więc posłuchałyśmy się uśmiechniętego pana. Gdy już zaparkowałyśmy we wskazanym miejscu od razu trzeba było przenieść wszystkie nasze tobołki (A było ich sporo, ponieważ jechały cztery kobiety w samochodzie więc musiało być wszystkiego po cztery nawet  kosmetyczki były cztery). Pan z uśmiechem (okazało się, że Pan Waldek) wskazał nam nasz pokój i poszedł przygotować obiad. Jeśli pozwolicie to przejdę już do rzeczy, bo w ten sposób nigdy nie dojdziemy do najfajniejszej części. Przez następne sześć dni zwiedzałyśmy Lidzbark (to miejscowość która jet niedaleko naszej AGROTURYSTYKI) i inne fajne miasta, zabytki, muzea itd. Najbardziej i najmilej zapamiętałam muzeum etnograficzne, ognisko ze Świętym Mikołajem i dojenie kóz przy kolędach. Pewnie teraz liczysz na to, że to opisze, bo to ciekawe ale właśnie, że nie opisze. Ale nie martw się opisze to w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz